sobota, 6 lipca 2013

9

 
- Caroline, halo obudź się proszę!!
Krzyczał Klaus, słyszałam jego rozpacz. Nie mogłam się ocknąć całkowicie. Wszystko było takie straszne. Wszystko tak bolało, czułam że jesteśmy w tym samym pomieszczeniu. Podjęłam próbę znowu otworzenia oczu. Nie mogłam.
- Kochana proszę.
Ukochany gładził moje włosy tak bardzo chciałam go przytulić. Tak mocno. Ktoś otworzył drzwi, zbliżył się do nas.
- Klaus to Aleks, to Aleks. On tutaj był.
Kim jest Aleks, czy to ten straszny mężczyzna. Otworzyłam oczy i moim oczom ukazała się jego twarz. Te idealne rysy, te głębokie oczy.
- Klaus.
Wyszeptałam resztkami sił. Podniósł mnie i mocno przytulił. Łzy popłynęły po moich policzkach, byłam już szczęśliwa.
- On był straszny, boję się.
Wtuliłam się bardziej w jego pierś. Wziął mnie na ręce i wyszliśmy z budynku, na polu padał deszcz. Zmoczył moją twarz, byłam wyczerpana. Posadził mnie na przednim siedzeniu, sam w mgnieniu oka znalazł się obok mnie. Szybko odpalił samochód i ruszył z piskiem opon. Jechaliśmy bardzo szybko, deszcz rytmicznie uderzał o szybę. Co jakiś czas słychać było grzmot. Nie mogłam pojąć jak Klaus mnie znalazł, skąd wiedział, że tam jestem. Jakim cudem nie było tam tej kobiety. Kto to Aleks. Nie pytałam po pierwsze nie miałam siły, a po drugie nie chciałam wybuchu Klausa. Nie wiedziałam dokąd jedziemy. Nie chciałam się zatrzymywać. Oparłam głowę o szybę i lekko przymknęłam oczy. Mknęliśmy po jakiejś autostradzie, w niewiadomym mi kierunku. Wyciągnęłam swój telefon z kieszeni ale zamiast niego była tam jakaś karteczka. „ Uważaj , nie ważne jak kogoś kochasz i tak zginie…
                                                                                                                                      Camille”
Kim jest Camille. Dlaczego to napisała, co to oznacza. Schowałam kartkę do kieszeni. Skierowałam głowę w stronę Klausa.
- Gdzie jedziemy ?
- Mystic Falls.
- co? Dlaczego ?
Byłam zdezorientowana, dlaczego. Klaus nie odrywał głowy od jezdni. Właśnie chciałam się wyrwać, uciec od tego miejsca, a on mi mówi, że wracamy. Irytował mnie jego spokój. Dlaczego mi nic nie mówił. Martwiłam się, z wielką prędkością sunęliśmy dalej mijając kolejne samochody. Milczał cały czas. To milczenie mnie zabijało.
- Klaus.
Krzyknęłam, nie patrzył na mnie tylko zacisnął mocniej ręce na kierownicy.
- Do jasnej cholery powiesz mi o co tutaj chodzi?
Obróciłam się w jego stronę. Przechylił głowę w moją stronę.
-Nie jesteś już tutaj bezpieczna, za dużo osób chce mnie zabić. Nie jesteś ze mną bezpieczna. Teraz mogą Ciebie wykorzystać, boję się że kiedy cię z spuszczę z oczy to już możesz nie żyć. Odwożę cię.
Poczułam się jakby ktoś wyrwał mi serce, ogarnęła mnie fala ciepła. Łzy ponownie zalały policzki.
- Nie możesz, ja nie dam rady. Nie wytrzymam bez ciebie. Zabije się, nie zacznę od nowa. Kocham cię i nie mogę tego zmienić. Zostajesz ze mną rozumiesz. Nie uciekniesz mi. Teraz kiedy razem nam tak dobrze. Możemy jechać nawet do Azji, ale razem nie osobno. Odwiedzimy Mystic Falls, odwiedzimy znajomych, ale nie zostawisz mnie samej.
Przysunęłam się i złożyłam namiętny pocałunek, na jego zimnych ustach. Wbił mi się w usta, całował najpierw powoli, a potem mocno. Chwila mogła trwać wiecznie. Czułam jego ciepło, jego zapach. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie.
- Kochana połóż się odeśpij.
Uśmiechnęłam się blado, oparłam się o szybę. Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć. Deszcz i pojedyncze grzmoty mi nie pozwalały. Od dziecka panicznie bałam się burzy. Zawsze brałam koc i chowałam się pod kołdrą. Fajnie teraz byłoby mieć takie zmartwienia. Teraz nieustanny strach i lęk przed złem. Nie rozmawiałam z przyjaciółmi od bardzo dawna. Ciekawa byłam. Mama pewnie ta sama osoba, wracająca późno i wychodząca wcześnie. Mój mały pokój gdzie zawsze czułam się bezpiecznie. Nasze liceum, pierwsze miłości i rozczarowania. Domek Eleny, zawsze byłam w nim mile widziana. Bracia Salvatore, przyjaciele, którzy się o ciebie zawsze martwili. Nasza mała knajpka, gdzie się wszyscy razem spotykaliśmy. Nasz park i nasze uroczystości. Nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak za tym tęskniłam. Brakowało mi tego miejsca. Cieszę się, że wracamy. Zamknęłam oczy, a kiedy je otworzyłam wjeżdżaliśmy główną bramą. Uśmiechnęłam się mimowolnie.  
- Klaus chce zobaczyć mamę.
Oznajmiłam spokojnie, on się tylko uśmiechnął i podjechaliśmy pod mój dom. Spojrzałam na niego, był taki sam. Tylko był taki mniej radosny. Samochód mamy stał przed drzwiami.
- poczekam na ciebie.
Uśmiechnęłam się i wyszłam. Szłam powoli czując coraz większą radość. Nie rozmawiałam z mamą od bardzo dawna. Bałam się trochę jej reakcji. Znalazłam się pod drzwiami i bardzo powoli nacisnęłam na klamkę. W środku było ciemno, słychać było tylko cicho chodzący telewizor. Udałam się do salonu, to co tam zobaczyłam przeraziło mnie. Mama leżała w kałuży krwi.
- Nie.
Krzyknęłam i podbiegłam do mamy. Przyłożyłam dwa palce w poszukiwaniu tętna. Nic.
- Mamo nie ty nie możesz nie żyć. Rozumiesz!
Wgryzłam się w swój nadgarstek i podałam swoją krew. Nic cisza. Nie ma śladu życia.
- Klaus.
Krzyczałam zrozpaczona. Mężczyzna znalazł się obok mnie, nic nie powiedział tylko mocno przytulił.
- Kto jej to zrobił? Dlaczego !
Łza za łzą leciała po policzku, czułam się jakby ktoś rozrywał mnie od środka.
- Ona nie żyje, nie żyje.
Powtarzałam w amoku. Siedziałam tak bez ruchu. Wpatrywałam się w pustą przestrzeń. Może jakbym nie wyjeżdżała, może by żyła. Ta głupia kartka. Nawet nie wiem kiedy Klaus zadzwonił po kartkę, właśnie ją wynosili. Nie chciałam na to patrzeć, poszłam do swojego pokoju. Zapaliłam światło i udałam się na łóżko. Na poduszce dostrzegłam kolejną małą karteczkę. „Jeszcze tylko dwie i opadnie…
                                                            Camille”
Kim do cholery jest Camille i co to wszystko ma oznaczać. Jestem załamana, co to ma wspólnego ze mną. Z moich dziwnych rozmyślań wyrwało pukanie do drzwi.
- mogę?
Powoli weszła Elena. Schowałam szybko karteczkę do kieszeni. Elena nic nie mówiła tylko mocno przytuliła. Zaczęłam płakać.
- dlaczego ona? Nie mam nikogo już…
- Cii… będzie dobrze nie martw się. Jesteś silna, dasz radę, pomożemy ci.
Do moich oczu napłynęła kolejna fala łez.
- Co Klaus robi na dole?
- Nie mówiłam ci ale on jest ze mną, wrócił ze mną. Kochamy się to moja miłość, dziś nie mam siły o tym rozmawiać. Proszę możesz go tutaj zawołać.
Pokiwała głową i wyszła, po sekundzie zjawił się ukochany. Położyłam głowę na jego torsie. Gładził moje włosy i co chwilę całował w nie. Zamknęłam oczy, czekając na beznadziejne jutro…
 *********************************************************************************
      Przepraszam, że tak późno ale wiecie wakacje człowiek nie ma czasu. Nie jestem zbytnio zadowolona może następne będzie lepsze dziękuje za wszystkie komentarze i jeszcze raz przepraszam :)

wtorek, 18 czerwca 2013

8

Szłam ciemną uliczką, w znikomym celu. 

Coś niewidzialnego mnie tam ciągnęło, jakaś jakby nić. Robiło się coraz ciemniej, telefon wibrował. Nie zwracałam na to uwagi. Nie przeszkadzało mi to wcale, widziałam idealnie. Wpatrzona w drogę, kierowałam się na wschód, szłam już może pół godzinny. Głowa – czemu tak boli ?
Przecież jestem wampirem. Nie powinnam nic czuć, a jednak. Robiło się coraz bardziej pusto, ciemno. Telefon dalej dawał o sobie znać. Szłam jak w transie, nie bałam się, bo niby czego. Nagle moim oczom ukazała się duża polana, porośnięta wokoło lasem, duża trawa chyba dawno nikt tutaj nie zaglądał. Stał na niej wysoki mężczyzna.
Wydawało się, że go znam. Przyspieszyłam kroku i znalazłam się naprzeciw mężczyzny. Wpatrywał się we mnie, a potem się uśmiechnął.
Byłam zdezorientowana.
- co ja tutaj robię?
Nagle mnie olśniło, jak się tu znalazłam. I ta głowa coraz bardziej bolała.
- przyszłaś tutaj, bo ja tak chciałem.
Usłyszałam silny głos mężczyzny, który niósł się po lesie. Zrobił krok w moją stronę, ja automatycznie się odsunęłam.
- dlaczego ?
Głos mi dziwnie zadrżał, nagle poczułam lęk. Kto to jest?
- boisz się prawda? Świetnie, niby taka silna, a się boi. Ciekawe?
Sparaliżowało mnie, mężczyzna przejechał mi zimnym palcem po policzku. Nie mogłam się ruszyć, kto to jest? Jak mnie znalazł. Łza pojawiła się na moim policzku. Chciałam żeby Klaus mnie znalazł. Nie potrzebna była ta sprzeczka. Telefon po raz kolejny przypomniał o sobie.
- czemu nie mogę się ruszyć?
Zapytałam z przerażeniem. Matko jak się boje.
- widzisz tak działają czary, ciemne czarny. Bardzo się cieszę, że działają.
Pojedyncza łza spłynęła na mój policzek. Mężczyzna spojrzał mi głęboko w oczy.
- czego chcesz od mnie?
Krzyknęłam przerażona. Klaus gdzie jesteś, chciałam go mieć przy sobie.
- nie od ciebie kochanie, tylko od Klausa. Wiesz bo ja bardzo chce go zabić. Zabić. Zabić.
Nagle moją głowę przeszedł ból, upadłam na ziemię, a z mojego gardła wydostał się przerażający krzyk. Czułam się tak jakby ktoś wbił mi tysiąc szpilek w czaszkę. Tajemniczy się uśmiechnął, a ból zmniejszył się do minimum. Podszedł do mnie i podniósł mnie.
- czemu mi to robisz?
Zaczęłam szlochać.
- ponieważ już powiedziałem ty jesteś kluczem do Klausa. To co zrobił, to że wybił całą moją rodzinę, zasługuje na najgorsze. Mógłbym go zabić, ale po co? Jak mogę podręczyć taką ślicznotkę.
Ten jego uśmiech mnie przerażał. Czułam jego zimny oddech na policzku. Przełknęłam głośno ślinę, otworzyłam oczy i zobaczyłam, dwanaście czarownic. Poczułam, że mnie nie blokuje wstałam błyskawicznie i chciałam uciec, ale wtedy poczułam przerażający ból w klatce piersiowej, a potem była już nicość.
Z perspektywy Klausa:
Szedłem ulicą kolejny raz wybierając ten sam numer.
I kolejny raz to samo. Byłem wściekły na siostrę, czemu tak na nią naskoczyła. Miałem ochotę kogoś zabić. Czemu ona nie odbiera, zaczynam się bać. Po raz kolejny znalazłem się na rynku. Te same twarze, chciałem ją przytulić. Przeprosić. Zawróciłem, szybkim krokiem wróciłem do hotelu, Rebekah siedziała dalej w moim pokoju i miała wszystko gdzieś. Moja wściekłość wzięła górę, podbiegłem do niej i mocno potrząsnąłem ją. Należało się jej, za to jak potraktowała Caroline.
- CO TY NAROBIŁAŚ ?
Krzyknąłem, a ona wyrwała się i usiadła na łóżku.
- O co ci chodzi ?
- O co mi chodzi? O Caroline nigdzie jej nie ma, a telefon wyłączony.
- Może poszła się zabawić, zawsze była lekkich obyczajów.
Teraz mnie wyraźnie wkurzyła, chciałem ją zabić.
- NIGDY NIE MÓW TAK O NIEJ ROZUMIESZ.!
Do pokoju wpadli nasi bracia, w ataku furii uderzyłem pięścią w ścianę, a z sufitu posypał się tynk. Wybrałem kolejny raz numer, ale po chwili rzuciłem nim o ścianę.
- spokojnie bracie, co się stało?
Położył dłoń na moim ramieniu Elijah.
- laska mu zginęła.
Oznajmiła tak spokojnie siostra,
a mnie trafiał szlak. Zacisnąłem ręce w pięści i zamknąłem oczy. Chciałem trochę ochłonąć.
- jak to nie ma jej, to gdzie jest?
Kol, był wyraźnie zmartwiony. Słyszałem jak wyciąga telefon, ale po chwili już go chowa.
- Rebekah na nią naskoczyła, a ona wybiegła. Głupi zostałem, a jak jej coś się stało, nie wybaczę sobie. Czemu za nią nie pobiegłem.
Po raz kolejny zadałem sobie to samo pytanie. Usiadłem, a potem schowałem twarz w rękach.
- Spokojnie znajdziemy ją. Jest silna.
Elijah też się przejął, tylko Rebekah była poirytowana.
- Klaus zbieraj się idziemy na miasto trzeba ją znaleźć.
Wybiegłem, ruszyłem ciemnymi ulicami, nie miałem pojęcia gdzie jej szukać.
Z perspektywy Caroline:
Ten ból. Ten pokój. Czułam, że w nadgarstki wbija mi się materiał przesycony werbeną. Nie mogłam normalnie myśleć. Otworzyłam oczy siedziałam na środku dużego pokoju. W kącie siedziała młoda kobieta i wypowiadała jakieś zaklęcia. Moja głowa pękała czułam, że niedługo tego nie wytrzyma. Chciałam pozbyć się tego okropnego bólu. Do ciemnego pokoju wszedł ten sam tajemniczy mężczyzna.
Modliłam się, żeby mnie dobili, ten ból mnie dosłownie dobijał. Spojrzałam błagalnie w stronę mężczyzny.
- O już się obudziłaś, bardzo się cieszę!
- głowa, niech ona przestanie boleć!
Krzyknęłam, a echo przeszło po całym pomieszczeniu.
- spokojnie, powiesz gdzie jest twój ukochany. Przestanie cię boleć.
Zbliżył swoją twarz tak, że dzieliło od mojej zaledwie kilka centymetrów. Spuściłam wzrok.
- spadaj…
- nie ładnie, nie ładnie zła odpowiedź.
Wyciągnął nóż i rozciął mi policzek. Poczułam, że był zamoczony w werbenie, krzyknęłam. Ciepła krew oblała mój policzek. Odchylił moją głowę do tyłu i wlał krople werbeny do moich oczu. Zawyłam z bólu.
Moje oczy się topiły. Nie miałam siły krzyczeć. Nagle kobieta z boku wstała.
- gotowe.
- teraz kochanie znajdziemy twojego pierwotnego.
Zaśmiał się szyderczo, położył mi dłonie na czole i parzył w moje myśli. Skala bólu stała się nie do wytrzymania, zaczęłam krzyczeć.
- mam już wiem, wyślijcie do niego Camille i Toma.
- ciii skarbie… jeśli będziesz grzeczna nic ci nie zrobimy.
W moich oczach pojawiły się łzy, które ciurkiem spływały po policzkach. Nie bałam się o siebie tylko o niego, jak mu coś zrobią. Wiem, że to głupie jak można pokonać tysiącletnią hybrydę, ale to było silniejsze. Nie wiem ile tu siedziałam, godzinę, dwie, a może całą noc. Gdyby nie Rebekah to bym się tutaj nie znalazła, boje się. Mój telefon w końcu przestał dzwonić. Siedziałam sama, ciemność moje oczy bolały. Jakaś dziwna siła sprawiała,  że opadałam coraz bardziej z sił. Nagle do pokoju weszła jakaś młoda kobieta, blondynka o szczupłej budowie ciała, podeszła do mnie, patrzyła na mnie.
- już po ciebie idą.
Chciała mnie rozwiązać, ale wtedy wpadł ten wrogi mężczyzna i powalił ją na ziemię, a mnie ogarnęła nicość… 








************************
Jest ósmy ;) 
Przepraszam, żę dopiero teraz ale miałam w szkole niezły zapierdziel mam nadzieje, że się podoba :)

Zapraszam do  KOMENTOWANIA 

piątek, 7 czerwca 2013

7

Nowy Orlean świat pełen tajemnic i dramatów.
W tym mieście królują wampiry, tak wampiry i nikomu nie pozwolą sobie wejść w drogę. Ciekawe miejsca są mroczne i niebezpieczne dla zwykłych śmiertelników. Po kilkunastu godzinach lotu, byliśmy w małym hotelu. Rozpakowałam swoją walizkę, a Klaus opróżniał swoją. Nagle objął mnie od tyłu.
- chodź pokaże Ci najlepsze miejsca tego miasta.
Zamruczał mi do ucha. Obróciłam się, złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach. Ukochany wziął mnie za rękę i wyszliśmy z małego hotelu. Holl był urządzony w starym stylu, drewno było motywem przewodnim. Za kontuarem stała miła drobna recepcjonistka i uśmiechała się do wszystkich. Pierwotny wziął mnie za rękę i ruszyliśmy w miasto, zabawa dopiero się zaczynała. Szliśmy wąskimi uliczkami, wtuleni w siebie w końcu dotarliśmy na rynek miasta. Gdzieś z boku stała stara kapela i grała jazz, ktoś z boku malował. Ludzie się przepychali, inni zatrzymywali. Każdy na chwilę przystanął, by zobaczyć urok tego miejsca.
- Klaus tu jest magicznie.
Popatrzyłam mu głęboko w oczy.
- Dlatego cię tu zabrałem.
Powoli zbliżył swoją twarz i złożył na niej namiętny pocałunek. W głowie mi się zakręciło, czułam się fantastycznie.
- teraz pokażę ci moją ulubioną knajpkę.
- chodźmy.
Wplótł swoje palce między moje i udaliśmy się do wyznaczonego miejsca, już na zewnątrz było słuchać mocny śpiew mężczyzny.
Weszliśmy do środka, było tam tak przytulnie, czarnoskóry mężczyzna śpiewał i towarzyszyła mu orkiestra, a kobiety mdlały pod sceną. Jakaś para siedziała w rogu i się całowała. Przeleciałam wzrokiem po Sali w poszukiwaniu wolnego miejsca do siedzenia, zatrzymałam się na wolnym stoliku. Pociągnęłam Klausa w stronę wolnego stolika, muzyka przestała grać.
- Niemożliwe, Klaus MÓJ stwórca, MÓJ mentor, MÓJ zbawca.
Zszedł z sceny wokalista i z uśmiechem podszedł do Klausa.
- Marcel ! Mój wspaniały uczeń.
Ukochany wykonał przyjacielski uścisk z wokalistą. Stałam z boku i wpatrywałam się w całe zdarzenie. Marcel obrócił się w moją stronę, potem popatrzył na Klausa i znowu na mnie.
- A to kto mój kochany przyjacielu.
Uśmiechał się do mnie przyjacielsku.
- A to Marcelu jest moja ukochana Caroline.
- Witaj Caroline, jestem Marcel. Nie sądziłem, że Klaus znajdzie swoją ukochaną.
- Witaj Marcelu, miło poznać.
Mężczyzna był dość wysoki dobrze zbudowany, zawsze uśmiechnięty.
- Kelner trzy razy Burbon proszę.
Krzyknął wokalista i usiedliśmy wszyscy przy stole. Po chwili przy stoliku znalazła się kelnerka o blond włosach.
- Klausie co cię sprowadza do Nowego Orleanu?
- Mam parę spraw do załatwienia, ale też chciałem pokazać ukochanej moje ulubione miasto.
- Może zdradzisz jakie to sprawy.
Klaus zrobił się jakiś dziwny, wzięłam spory łyk drinka. Mocny napój rozpalił moje gardło, zapadła dziwna cisza. Klaus się zrobił groźną minę.
- Marcel, miło Cię było spotkać, ale idziemy oglądać dalej miasto.
Pierwotny podniósł się, a ja zrobiłam to samo.
- kochani chcecie zobaczyć najlepszą część miasta, zapraszam za mną.
Uśmiechną się Marcel i wyszliśmy wszyscy z knajpki, przytulona do Klausa ruszyłam za Marcelem. Popatrzyłam na pierwotnego pytającym wzrokiem, a na odpowiedź dostałam całusa w czoło. Szliśmy wolno Marcel co chwilę się z kimś witał. Klaus wyraźnie był tym poirytowany, skręciliśmy w wąską uliczkę i naszym oczom ukazała się masywna budowla. W środku widać była niezła zabawa, był to stary budynek ale miał jakąś magiczną część.
- witajcie w moim królestwie.
Obrócił się do nas Marcel i wskazał ręką na budynek.
- chodźmy zobaczyć to cudo.
Odezwałam się i ruszyłam do środka, ukochany z Marcelem zostali sami na zewnątrz. Wewnątrz panował klimat mocnego klubu dyskotekowego, mocne lasery i natężenie świateł, nikt się tutaj nie ograniczał. Widać było, że wampiry żądzą. Po lewej stronie ciągnął się długi bar, na piętrze miał swoje miejsce DJ. Udałam się do baru i usiadłam na jednym z krześle.
- co dla ciebie piękna.
Odezwał się uroczy, młody barman.
- a co pan poleca?
- poczekaj zrobię ci coś specjalnego.
Uśmiechnęłam się i wpatrywałam się dalej w bawiących się ludzi, z tańczącego tłumu zobaczyłam moich towarzyszy śmiejących się, chyba załatwili wszystko co im leżało na duszy.
- proszę to dla ciebie.
Za swoimi plecami, usłyszałam głos tego samego mężczyzny.
- dziękuje.
Sięgnęłam po swojego drinka i wzięłam mały łyk. Klaus z Marcelem podeszli do mnie, od razu przytuliłam się do mojego ulubionego pierwotnego.
- jak ci się podoba moje królestwo Caroline.
Usiadł obok mnie Marcel.
- jest dosyć ciekawie i robią dobre drinki.
Uśmiechnęłam się do barmana.
- Zapraszam na piętro tam się dopiero zaczyna zabawa.
Wypiłam do końca drinka i udaliśmy się na piętro, szliśmy wolno po kątach siedzieli ludzie i wampiry. Marcel podszedł do jakiejś blondynki i udali się jakiegoś pomieszczenia.
- Chodź kochana pokaże ci miasto z góry.
Klaus wziął mnie za rękę i udaliśmy się na duży balkon, widoki zapierały dech w piersiach. Cały Nowy Orlean był oświetlony, to miejsce magiczne podeszłam do Klausa objęłam go i mocno pocałowałam. Klaus przyciągnął mnie do siebie i mocno całował, kiedy skończył uśmiechnęłam się do niego.
- Kocham Cię Caroline.
Spojrzał mi głęboko w oczy, i jeszcze raz namiętnie pocałował.
- Klaus też Cię kocham.
- Chodźmy do hotelu.
Powiedział i skoczył z balkonu, stanął i wyraźnie czekał na mój ruch. Powoli przełożyłam nogi przez barierkę i skoczyłam, było szybko i łatwo.
- bardzo ładny skok kochana.
Chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy pędem do hotelu, ciepły wiatr otulał nasze twarze po kilku minutach byliśmy w hollu, wolno ruszyliśmy w stronę naszego pokoju. Przed drzwiami stał Kol i wyraźnie się ucieszył, że nas zobaczył.
- Kol nie masz swojego pokoju?
Zapytałam wchodząc do naszego pokoju usiadłam na łóżku, a bracia usiedli na fotelach.
- Mam ale chciałem wam powiedzieć, że Rebekah i Elijah jutro przyjeżdżają nas odwiedzić.
- Fantastycznie, dawno nie widziałem się z siostrzyczką. Ciekawe czy będzie sama czy z tym sportowcem Mattem?
Klaus wstał, otworzył okno i wpatrywał się czarne niebo.
- co, że niby Matt i Rebekah są razem ?
Byłam wyraźnie zdziwiona nie sądziłam, że oni razem. Podeszłam do Klausa i przytuliłam się mocno.
- No wiesz Caroline jak ty i Klaus możecie być razem to oni tym bardziej.
Zaśmiał się Kol.

- Kol, a ty kiedy przedstawisz na swoją wybrankę?
- na razie żadna nie zasługuje na moje zainteresowanie.
- a może żadna cię nie chce.
Zachichotał Klaus.
- dobra idę na miasto coś zjeść, miłej nocy.
Kol wyszedł z pokoju, a Klaus objął moją twarz i delikatnie pocałował.
- co będziemy robić.
Wplótł mi rękę we włosy.
- a co masz na myśli.
Przygryzłam wargę i pocałowałam go namiętnie.
Ukochany przyciągną mnie do siebie, jego dłonie weszły pod moją koszulkę, a po chwili wylądowała ona na podłodze. Całując się cały czas przeszliśmy na duże małżeńskie łoże położyłam się, a Klaus znalazł się nad mną. Całował mnie po szyi, jego dłonie były wszędzie. Nagle przerwał nam mój wibrujący telefon usiadłam, a Klaus położył się na plecach.
- uratowana przez telefon po komórkowy.
Zerknęłam na telefon ale szybko go odłożyłam.
- To na czym skończyliśmy?
Niklaus usiadł obok mnie, jego ręka powędrowała na plecy. Moje ciało nagle zrobiło się gorące, chwyciłam go za włosy i namiętnie pocałowałam. Całowałam go mocno, Klaus miał taki słodki oddech. Język Klausa badał moje uzębienie, całowałam go bardzo mocno. Jego ręka powędrowała do moich szortów, odpiął guzik i przejechał rękoma po moim brzuchu.   Spojrzałam na jego koszulkę, a on ją szybko ściągnął. Jego tors był rewelacyjny dobrze zbudowany gładziłam rękoma po jego wyrzeźbionej klacie, Klaus powrócił do moich spodenek gładził rękoma po moim udzie. Po chwili moje szorty wylądowały na podłodze, mocno go pocałowałam, usta ukochanego były takie miękkie. W pokoju było bardzo gorąco, krople potu znalazły się na moim karku, starłam je i powróciłam do ust Klausa ściągnęłam mu spodnie. Mężczyzna zaczął całować mnie po obojczyku, ramionach szybkim ruchem jego ręka powędrowała na plecy i odpiął metalowe zapięcie stanika, lekko się zaczerwieniłam. Nie miałam się czego wstydzić, a to było silniejsze. Klaus był bardzo rozpalony, jego pocałunki były takie mocne, jakby chciał wyssać moje wargi. Jego ręce powędrowały do moich majteczek, szybko je rozerwał. Szkoda, były dosyć ładne ukochany szybko pozbył się swojej bielizny. Chwile potem byliśmy jednością. Czułam się fantastycznie, delikatnie całował, delikatnie dotykał. Kochałam tego faceta, kochałam.
Przytulona do jego torsu, chciałam żeby tak było już zawsze. Chciałam się przy nim budzić i zasypiać. Pierwotny chyba zasnął, zamknęłam oczy i myślałam o naszym pierwszym spotkaniu w Londynie. Kiedy tak rozmyślałam zmorzył mnie sen. Następnego dnia obudziłam się wypoczęta, chciałam się przytulić ale nie było nikogo obok mnie. Zobaczyłam tylko kartkę:
         Kochanie pojechałem po rodzeństwo na lotnisko, będę niedługo…
                                                                       KOCHAM CIĘ KLAUS”
 
Uśmiechnęłam się, wstałam wzięłam świeże ubrania i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam starannie włosy. Założyłam kwiaciastą sukienkę i czarne balerinki. Radosna wyszłam z łazienki, wtedy do pokoju wszedł Klaus i jego siostra.
- Klaus co ona tu robi?
Krzyknęła zdenerwowana Rebekah… 




















***********************
No i jest kolejne :)
Jak się podoba zostawiajcie komentarze :*** 

piątek, 31 maja 2013

6

Hej kochani ! Zmieniłam wystrój bloga :) Mam nadzieje, że się podoba :*
___________________________
- no wiesz, samochód mi się zepsuł.
- tak, a może pan Klaus miał wygodniejszy.
Wstałam i podeszłam pod drzwi, czekałam na nadejście Klausa.
- może niech się wszyscy dowiedzą co cię z nim łączy.
Podeszła do mnie i powiedziała to dość głośno aby dziewczyny mogły to usłyszeć.
- Nicole nie prowokuj mnie, dobrze ci radze.

- co mi zrobisz naślesz na mnie profesora.
- dziewczyny uspokójcie się.
Podszedł do nas Klaus, wypuściłam głośno powietrze, przewróciłam oczami i weszłam do Sali. Co ona sobie myśli? Dlaczego mi to robi? Zajęłam miejsce wyciągnęłam notatnik i czekałam na rozpoczęcie wykładu. Zacisnęłam ręce na krześle dosyć mocno tak, że zrobiły się lekkie wgniecenia. W końcu do Sali wszedł Klaus, uśmiechnięty jak zawsze. Oczy mi zabłyszczały uśmiech znalazł się na twarzy. Pierwotny zaczął swój wykład, robiłam notatki. Po skończonym wykładzie, z uśmiechem wyszłam z Sali. Kolejne wykłady ciągnęły mi się bardzo, dzień był senny. Po ostatnim długim wykładzie wyszłam z budynku, padał lekki deszcz szłam powoli ponurymi ulicami Londynu. Włosy miałam mokre i potargane, dosyć szybko znalazłam się w suchym mieszkaniu. Kurtkę odwiesiłam w hollu, weszłam do kuchni wypiłam torebkę krwi. Usiadłam przed telewizorem i zaczęłam oglądać jakiś nudny film, robiło się ciemno. Dziś miałam iść na kolacje do Klausa, poszłam wziąć szybki prysznic, otuliłam się ręcznikiem. Włosy wysuszyłam i starannie wyprostowałam, zrobiłam mocny makijaż. Długo stałam przed szafą i wypatrywałam się w moje ubrania, wybrałam czarną, krótką cekinową sukienkę z odsłoniętymi całymi plecami. Do sukienki dobrałam wysokie czarne szpilki i kilka dodatków. Przeglądnęłam się w lustrze. Wyglądasz ślicznie- odezwałam się sama do siebie. Zabrałam torebkę i płaszcz, wsiadłam do taksówki. Kazałam się zawieź do Klausa, w samochodzie leciała cicho muzyka jakieś stare lata osiemdziesiąte, oparłam głowę o szybę i patrzyłam na ulicę Londynu. Po dziesięciu minutach drogi byłam na miejscu, wręczyłam mężczyźnie odpowiedni banknot. Wysiadłam z samochodu i skierowałam się w stronę drzwi.
 Zapukałam delikatnie i po chwili drzwi się otworzyły, stał w nich wyskoki mężczyzna o zabawnej twarzy. Mężczyzna uśmiechał się, a ja stałam nieruchomo.
- przepraszam jest może Klaus.
Odezwałam się po chwili.
- jakie moje maniery, jestem Kol. 
Mężczyzna wyciągnął dłoń w moją stronę, a ja podałam mu swoją.
- Caroline.
- O tak słynna Caroline, zapraszam Klaus powinien zaraz wrócić.
Kol puścił mnie przodem, udałam się w stronę salonu. Czułam wzrok Kola na sobie, pojawił się raz w moim rodzinnym mieście. Nie poznałam go dobrze, pamiętam go jedynie z balu.
- czego się napijesz Caroline.
- obojętnie.
Usiadłam w fotelu i zaczęłam bawić się swoimi palcami.
- no więc co ty tutaj robisz.
- studiuje, mam lepsze pytanie co ty tutaj robisz?
Kol podał mi drinka i usiadł obok mnie. 
Wzięłam mały łyk, alkohol rozpalił moje gardło uśmiechnęłam się ponuro czekając na odpowiedź Kola.
- przyjechałem odwiedzić brata, mieliśmy razem jechać do Francji. Klaus powiedział, że coś go zatrzymało i nie może jechać… – zrobił małą pauzę- … chyba wiem nawet co, a raczej kto.
- też się zdziwiłam, że go tutaj zastałam. Stare życie się za mną ciągnie.
Przygryzłam lekko wargę, wtedy do domu wszedł Klaus. Wszedł do salonu i był wyraźnie zdziwiony tym, że zobaczył mnie i Kola rozmawiających ze sobą. Uśmiechnęłam się do ukochanego.
- witaj Klaus.
Odezwał się Kol i poszedł do kuchni.
- Caroline, przepraszam zatrzymano mnie na uczelni.

Podeszłam do niego i przytuliłam się mocno.
- nie szkodzi, miałam towarzystwo.
- wynagrodzę ci to obiecuje.
Pocałował mnie delikatnie w policzek.
- chodźmy gdzieś na kolacje.
- czekajcie, nie idźcie nigdzie już zamówiłem chińszczyznę.
Stanął w drzwiach Kol i dalej popijał drinka.
Usiadłam z Klausem na kanapie, oparłam głowę na jego ramieniu. Niklaus bawił się moimi włosami.
- Caroline słyszałem o twojej sprzeczce, z niejaką Nicole.
Usiadł obok nas Kol.
- Widzisz Kol, niestety- westchnęłam- chętnie urwałabym jej głowę.
- To na co czekasz, na pewno jesteś od niej silniejsza.
Zaśmiał się cicho Kol.
- Braciszku ty nie miałbyś oporów.
Powiedział Klaus i poszedł otworzyć drzwi. Do salonu wszedł mężczyzna z wózkiem pełnym jedzenia. Po chwili siedzieliśmy przy stole i jedliśmy sushi,

 rozmawialiśmy i żartowaliśmy. Kiedy skończyliśmy Klaus wziął mnie za rękę i poszliśmy do jego sypialni. Zamknęłam drzwi podeszłam do ukochanego, objęłam go.
- stęskniłam się za tobą.
Zamruczałam mu do ucha. Podziałało, mężczyzna objął moją twarz i zatopił swoje usta w moich, były takie miękkie i słodkie. Przejechał językiem po mojej wardze, otworzyłam usta i nasze języki zaczęły tańczyć. Po długim pocałunku patrzyliśmy sobie w oczy, przejechałam palcem po jego torsie.
- mam dla ciebie niespodziankę kochana.
- słucham?
- jedziemy na małe wakacje, pojedziemy do Nowego Orleanu.
- fantastycznie!
Przytuliłam się mocno i pocałowałam go mocno.
- puk, puk.
Drzwi uchylił brat, wszedł do pokoju i położył się na łóżku Klausa.
-Kol spadaj.
-nie, nie jadę z wami.
- nie ma mowy.
- jadę, mieliśmy razem jechać braciszku.
Wstał i położył rękę na ramieniu Klausa.
- Kol spadaj pogadamy jutro.
Mężczyzna wyszedł z pokoju gwiżdżąc pod nosem.
- to na czym skończyliśmy.
Pocałował mnie mocno i wplótł ręce w moje włosy, zaśmiałam się cicho.
- idę pod prysznic.
Pocałowałam go przelotnie i poszłam do łazienki, zmyłam makijaż. Rozczesałam włosy i wzięłam szybki prysznic. Założyłam za dużą koszulkę Klausa, zeszłam na dół chciałam się napić.
Wzięłam sok i poszłam do sypialni. Pierwotny siedział na łóżku, podeszłam i zakryłam mu oczy. Ściągną moje dłonie i posadził mnie na swoje kolana.
- ślicznie wyglądasz.
- dziękuje. Chodźmy spać bo jestem zmęczona.
Wdrapałam się pod kołdrę, Klaus zrobił to samo. Przytuliłam się mocno i zasnęłam w jego mocnych ramionach. Rano poczułam usta na moim czole, otworzyłam oczy i przytuliłam się do ukochanego.
- dzień dobry skarbie.
*******************************************************************************
I jest kolejny :) 
Zachęcam do komentowania :*


sobota, 25 maja 2013

5


Czułam usta Klausa na mojej szyi. Był taki delikatny, byłam rozdarta. Miałam mieszane uczucia, z jednej strony chciałam tego, a z drugiej nie.
- Klaus przestań proszę – odsunęłam się od niego i usiadłam na kanapie. W tle leciała cicho muzyka, a moja głowa była pełna dziwnych myśli. Słyszałam jak Klaus powoli siada obok mnie.
- dlaczego, powiedz mi proszę – chwycił mnie delikatnie za podbródek i popatrzył mi w oczy.
- jesteś moim profesorem a to, że tu jestem i to już jest przesada.
- to nie jest problemem, możemy stąd wyjechać daleko.
- nie, nie możemy, muszę już iść – wstałam założyłam kurtkę i wyszłam. Szłam ulicą ponurego Londynu, padał lekki deszcz. Dlaczego jestem taka głupia? Dlaczego z nim nie zostałam?. Wokół mnie życie tętniło życiem. Ludzie spotykali się na ulicach, zaczynała się zabawa. Byłam wściekła, rozgoryczona. Szłam dosyć szybko, moja twarz była mokra od deszczu. Dosyć szybko znalazłam się w swoim mieszkaniu, od razu udałam się do łazienki. Ściągnęłam swoje ubranie, weszłam pod prysznic. Moje ciało zalała fala ciepła, Klaus dalej siedział w mojej głowie i nie chciał z niej wyjść. Po trzydziestu minutach, wyszłam spod prysznica owinęłam się starannie ręcznikiem. Założyłam moją koszulkę nocną i udałam się do łóżka, gapiłam się w mój biały sufit i rozmyślałam o dzisiejszym dniu. Moją fale rozmyślań przerwał dzwonek do drzwi, wstałam powoli, założyłam szlafrok i powlokłam się do drzwi otworzyłam je szeroko zastałam przed nimi Klausa.
- co ty tu robisz ?
- nie mogłem sam w domu wysiedzieć musiałem przyjść – weszliśmy do salonu, nie odzywałam się, patrzyłam w niego jak w obrazek. Klaus chodził szybkim krokiem po mieszkaniu, był taki elegancki.
- usiądź proszę – zrobił to o co poprosiłam, patrzył na mnie z taką czułością. Wstałam z fotela i usiadłam obok niego.
- wiem co chcesz powiedzieć, ale to nie prawda chcę być blisko ciebie, a wiesz co to przypieczętuje?
- słucham cię-
- daj rękę – podałam mu swoją dłoń, przeczuwałam co chce zrobić. Wysunął swoje kły i wbił mi się w nadgarstek. Czułam narastające podniecenie, chwyciłam go za włosy. Klaus chwycił mnie w tali tak, że usiadłam na jego kolanach. Opuszkami palców dotykałam jego idealnej twarzy. Gdy przestał, odpięłam dwa guziki jego koszuli pochyliłam się do jego szyi i złożyłam na niej delikatny pocałunek, a potem wgryzłam się w jego tętnice. Moją szyje wypełniła gorąca krew, Klaus jedną rękę wplótł w moje włosy, a drugą gładził po moim udzie. Gdy już skończyłam, wytarłam usta z krwi. Popatrzyłam w jego niebieskie oczy, a on obdarował mnie magicznym uśmiechem.
- i co teraz zmieniasz zdanie – przejechał palcami po moim obojczyku.
- zastanowię się, jest już późno – wstałam wzięłam Klausa za rękę  i poszliśmy do sypialni. Położyłam się, Klaus zrobił to samo. Przytulił mnie i zasnęłam w jego ramionach. Dziwne w nocy mi się nic nie śniło. Rano obudziłam się w dobrym humorze, czułam obecność Klausa, otworzyłam oczy. Przypomniał mi  się wczorajszy wieczór, jakie ja mam dziwne humory raz go chce, a raz nie. Obróciłam się w stronę Klausa, tak słodko spał lekko się uśmiechał. Spaliśmy w jednym łóżku, piliśmy swoją krew i te emocje. Miało to jednak swoje konsekwencje głowa mnie bardzo bolała, nie miałam siły iść dziś na zajęcia. Przejechałam delikatnie palcami po jego twarzy, a on otworzył oczy.
- witaj Caroline – zrobił jeden ruch i znalazł się nad mną, przygryzłam lekko wargi. Emocje wróciły, zalała mnie fala ciepła – i co zastanowiłaś  się – uśmiechnął się i mnie pocałował, był to namiętny pocałunek ale szybki. – nie teraz proszę muszę się wykąpać- wyślizgnęłam się spod Klausa i poszłam do łazienki, usłyszałam za sobą lekkie westchnięcie uśmiechnęłam się sama do siebie. Wzięłam długi prysznic, umyłam starannie zęby. Włosy upięłam w niechlujny kok, założyłam czarne legginsy i szarą tunikę. Wyszłam z łazienki, a z kuchni dochodziły nieziemskie zapachy.
- Klaus to musi być pyszne – uśmiechnęłam się do niego usiadłam przy stole i zaczęłam jeść.
- Sprawdź sama, dziś nie idziemy na zajęcia już powiedziałem, że jesteś chora – uśmiechnął się zadziornie i jadł dalej. Resztę śniadania zjedliśmy w milczeniu, cały czas obserwowałam go, był taki uroczy. W jego oczach można by zobaczyć wszystko, był idealny nawet w wczorajszej koszuli. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Klaus ja posprzątam ty otwórz – zaczęłam znosić rzeczy do zmywarki, a on poszedł otworzyć.
- Caroline chodź na chwilę- krzykną z hallu.
- już – udałam się do drzwi i zobaczyłam Nicole trzymała w ręku jakieś notatki, stanęłam obok Klausa.
- Klaus zostaw nas same – uśmiechnęłam się do niego, a on się posłusznie się usunął. Oparłam się o drzwi, wiedziałam po co ona tu przyszła z czystej ciekawości.
- cześć Caroline przyniosłam ci notatki – podała mi je.
- dzięki, a teraz możesz już iść – już miałam jej zamknąć drzwi przed nosem.
- wiesz co, za związek z profesorem możesz wylecieć ze studiów wiesz- była wyraźnie wściekła, ale teraz to już przesadziła.
- co cię to obchodzi, zazdrosna jesteś czy jak myślisz, że co jesteś w czymś lepsza ode mnie, jesteś głupia i naiwna I WYNOŚ SIĘ STĄD. – zamknęłam jej drzwi przed nosem, szłam do salonu, przeklinając cicho pod nosem. Jak ona takie rzeczy może mówić, że mnie z uczelni wywalą. Usiadłam obok Klausa.
- widzę, że niezła sprzeczka była – przytulił mnie do siebie
- możemy o tym nie gadać – sięgnęłam po pilota i włączyłam jakiś film. Oglądaliśmy w milczeniu Klaus cały czas bawił się moimi kosmykami włosów. Ciekawy dosyć ten film, ale nie mogłam się na nim skupić.
- nie rób tak bo nie mogę się skupić – obróciłam się i spojrzałam mu w oczy.
- wiesz co kochana, musisz mi się jakoś odwdzięczyć za opiekowanie się dziś tobą – usiadłam mu na kolanach i odpięłam jeden guziczek od koszuli, Klaus położył swoje ręce na moich biodrach.- masz coś konkretnego na myśli – przygryzłam wargę i musnęłam jego wargi. Przysuną się do mnie zaczęliśmy się całować, odpinałam mu powoli guziki od koszuli.
- chcesz tego – uśmiechną się do mnie i ściągną swoją koszule. Przejechałam rękoma po jego nagiej klacie był tak dobrze zbudowany.
- chcę- zbliżyłam się i lekko musnęłam jego szyję. Jednym zgrabnym  ruchem ściągną mi koszulkę. Jego oczom ukazał się czarny koronkowy stanik, odszukał moje usta i zaczęliśmy się namiętnie całować. Klaus podniósł mnie i cały czas się całując poszliśmy do sypialni. Położył mnie delikatnie na łóżku, zajrzał mi głęboko w oczy. Ta chwila mogła trwać wiecznie. Całował mnie po szyi, i już po chwili miałam na sobie samą bieliznę. Odszukałam jego usta i nasze języki zaczęły tańczyć, obróciliśmy się teraz to ja na nim siedziałam i próbowałam odpiąć jego pasek. Uśmiechnął się tylko i sam szybko ściągnął spodnie. Dotykał całego mojego ciała, nie mogłam myśleć racjonalnie. Błądził rękami po moich plecach w końcu zatrzymał się na zapięciu stanika, jednym zgrabnym ruchem pozbył się go. Poczułam się dziwnie skrępowana, Klaus to chyba zauważył. Zaczął mnie całować po twarzy, zatrzymał się na uchu.
- nie bój się skarbie jesteś piękna – uśmiechnęłam się pociągnęłam go za włosy tak, żeby znaleźć jego usta. Potem zabrał się za moje springi i pozbył się swoich bokserek. Byliśmy cali nadzy czułam się fantastycznie, był taki delikatny jakby ochłodził się z chińską porcelaną, po chwili byliśmy jednością. Gdy skończyliśmy opadliśmy na poduszki, zamknęłam oczy nie chciałabym aby ta chwila się kończyła. Klaus obrócił się w moją stronę, jeździł palcami po moim tułowiu.
- jesteś piękna – delikatnie pocałowałam go w usta. Nagle zadzwonił telefon Klausa, ktoś coś długo mówił do słuchawki, a potem się rozłączył.
- coś się stało – usiadłam obok niego.
- muszę już iść, jutro po ciebie przyjadę – pocałował mnie szybko, ubrał się i wyszedł. Położyłam się i zasnęłam, następnego dnia obudziłam się dość wcześnie bo przed siódmą. Pierwsze to poszłam do kuchni i wypiłam dwie torebki krwi, potem wzięłam szybki prysznic. Założyłam dziś czarne rurki, obcisły czarny top i brązowy sweterek. Zrobiłam dość mocny makijaż włosy zostawiłam rozpuszczone. Wzięłam torbę i wyszłam, zjechałam na dół windą cały czas myślałam o Klausie, o wczorajszym wieczorze chciałam to powtórzyć. Wyszłam na zimne powietrze i od razu się uśmiechnęłam bo zobaczyłam Klausa opartego o swój samochód.
- dzień dobry kochana – podszedł do mnie obiją i mocno pocałował. Miałam motylki w brzuchu, on był taki męski, a zarazem taki delikatny.
- hej Klaus, załatwiłeś wszystko?
- prawie, ale nie rozmawiajmy o tym, bo zaraz zaczynam wykładać kochanie – wziął mnie za rękę i poszliśmy do samochodu.
- teraz będziemy musieli udawać, że nas nic nie łączy – zrobiłam smutną minkę.
- wytrzymamy, a po skończonym wykładzie zapraszam do siebie. – wjechaliśmy na parking, musnęłam jego usta i wyszłam z samochodu. Szłam dumnie korytarzem, w mojej głowie tylko Klaus, Klaus, Klaus. Usiadłam na krześle i rysowałam sobie coś na kartce, poczułam jak ktoś siada obok mnie.
- Caroline niezłą miałaś dziś podwózkę- zadrwiła Nicole.
*********************
I jest kolejne, co sądzicie ? Dziękuje za miłe słowa i zachęcam do komentowania :**

sobota, 18 maja 2013

4


Obudziłam się z strasznym bólem głowy. Nic nie pamiętam z wczorajszej nocy. Tylko jakieś rozmazane obrazy, nie chciałam otworzyć oczu. Dziwnie się czułam jakby nie u siebie, lekko otworzyłam oczy, coś mi się nie zgadzało. W tym pokoju było za jasno, usiadłam i spostrzegłam się, że nie jestem u siebie. Nagle do pokoju wszedł Klaus:
- Klaus co ty tu robisz ? – podciągnęłam kołdrę pod szyję.
- Kochana jesteś w mojej sypialni – uśmiechnął się zadziornie.
- Że co? Jak ? – nie mogłam znaleźć odpowiednich słów.
- Byłaś wczoraj bardzo pijana, a nie chciałaś dać mi kluczy więc cię wziąłem do siebie- przysiadł na skraju łóżka, nadal się uśmiechał.
- super, a obiecałam sobie, że się nie opije. – spuściłam głowę. Klaus zaczął się śmiać, ja też cicho zachichotałam.
- Zejdziesz na dół zrobiłem śniadanie – uniósł pytająco brwi.
- czekaj, czekaj gdzie są moje ubrania ? – rozglądałam się po pokoju szukając moich rzeczy.
- no właśnie nie ma, bo zalałaś je czerwonym winem i są w koszu – i pokazał i rząd pięknych białych zębów.
- co ? to co ja mam teraz włożyć – byłam zła -kurcze mam teraz  w prześcieradle chodzić.
- nie oczywiście, że nie będziesz w prześcieradle chodzić – wstał z łóżka i z uśmiechem podszedł do szafy, wyciągnął z niej szary duży T-Shirt. Rzucił mi go prosto w ręce.
- wyjdź muszę się przebrać – wskazałam na drzwi, a on spokojnie wyszedł. Wciągnęłam na siebie koszulkę, przeglądnęłam się w lustrze. Całkiem ci w nim do twarzy, odezwałam się sama do siebie.
- Klaus gdzie jest łazienka – powiedziałam normalnie, wiedziałam dobrze, że mnie usłyszy.
- pierwsze drzwi po prawej – odpowiedział mi, a ja szybko udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i wysuszyłam włosy i powoli zeszłam na dół. Dom Klausa był duży, miał inny styl niż ten rodzinny. Wszystko było takie nowoczesne, ale miał też nutkę klasyki. Weszłam do kuchni usiadłam przy stole gdzie było pełno smakołyków, wzięłam sobie gofra i zaczęłam jeść.
- Klaus pyszne – uśmiechnęłam się do niego, on też jadł gofra.
- Dziękuje, miło to słyszeć – Czułam jak na mnie patrzy, tak inaczej. Czułam się wcale nie skrępowana, przeżuwałam starannie każdy kęs. Gofry mi nie wystarczały potrzebowałam krwi.
- Dzięki za śniadanie ale muszę już iść – wstałam, ale on znalazł się bardzo szybko naprzeciw mnie.
- Nie Caroline, nie uciekniesz mi jeszcze – przejechał mi opuszkami palców po policzku. Moje ciało przeszedł dreszcz, fala dziwnego ciepła. Patrzyłam mu w oczy jakoś nie mogłam odwrócić wzroku.
- Zrozum potrzebuje krwi – w końcu udało mi się odwrócić wzrok.
- Krwi powiadasz, brunetkę ? blondynkę ? – zrobił pytającą minę.
- woreczka krwi Klaus – dalej staliśmy blisko siebie. Klaus podszedł do lodówki i wyją jeden woreczek i podał mi go.
- dzięki – udałam się do kanapy usiadłam na niej i zaczęłam pić. Gdy już skończyłam, rzuciłam pusty woreczek na stolik.
- Caroline co chcesz dziś robić ? – powiedział siadając obok mnie. – możemy po prostu odpocząć, odczuwam skutki wczorajszej imprezy. – oparłam głowę o oparcie i zamknęłam oczy. Czułam jak Klaus przysuwa się do mnie.
- Masz racje możemy odpocząć – wziął w palce mój kosmyk włosów i zaczął się nimi bawić. Uśmiechałam się sama do siebie, otworzyłam oczy Klaus nie przestawał.
- Klaus to jest dziwne – popatrzyłam na niego.
- co jest dziwne ? – zabrał rękę
- to co robisz, zabierasz mnie do siebie, kokietujesz, ja się czuje z tym dziwnie – miałam mieszane uczucia, dziwnie mi się nagle zrobiło.
- Caroline – spojrzał mi głęboko w oczy – pierwsza zasada prawdziwego życia, rób to czego najbardziej się boisz- uśmiechnął się i mnie pocałował. Miał takie miękkie usta, był taki delikatny. Moja głowa była pusta wszystko zniknęło był tylko Klaus, oplotłam rękami jego szyję tak, że na nim siedziałam. Klaus błądził rękami po moich plecach, jego usta nie odrywały się od moich. Był to długi, bardzo długi pocałunek.  – Klaus czekaj – oderwałam się od niego i próbowałam trzeźwo myśleć.
- co się stało ? – wydał się szczęśliwy.
- nie możemy rozumiesz ! – spuściłam wzrok i skierowałam się w stronę drzwi.
- dlaczego, powiedz – zablokował mi przejście. Tak naprawdę nie chciałam stąd wychodzić, chciałam z nim zostać, ale nie mogłam to by się nie udało.
- Ty ja nie pasujemy do siebie rozumiesz – czułam, że mam mokre oczy.
- Nie pasujemy ? my się uzupełniamy rozumiesz ! ciągnie mnie do ciebie, chce być tam gdzie ty – powoli podszedł i pocałował mnie. Zamknęłam oczy…
************************************************************************
I jest kolejny podoba mi się nawet, miałam bardzo ciężki tydzień dziękuje za wszystkie słowa i liczę, że zostawicie komentarz :)

piątek, 10 maja 2013

3

Wybiegłam przerażona, czułam nienawiść, ból, wszystko. Ogarnęła mnie ciemna rozpacz, byłam rozczarowana. Miało być tak pięknie, właśnie miało. Dziwnie się czułam, znałam go zaledwie od paru dni. Nagle poczułam, że ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Wszystkie emocje zniknęły. Obróciłam się i zobaczyłam Klausa.
- coś się stało kochana ?- uśmiechał się, ale widząc moją minę zmienił szybko wyraz twarzy.
- nie nic tylko, chętnie bym kogoś rozszarpała – wycedziłam przez zęby. - Klaus zbierajmy się chyba, że mam zadzwonić po taksówkę.
- nie odwiozę Cię -i znowu zaczął się szczerzyć-€“ aha, musisz mi podać adres- skierowaliśmy się w stronę jego BMW. Oczywiście otworzył mi drzwi, taki miły gest. Podałam mu swój adres i w drodze powrotnej nie odzywaliśmy się do siebie. Myślałam tylko jak rozwalić Harry’ego. Klaus zerkał na mnie co jakiś czas, nie zaprzątałam sobie tym głowy.
- jesteśmy -€“ zgasił silnik i spoglądał na mnie, czekał aż coś powiem.
- Klaus, przepraszam że to tak wyszło i dziękuje za podwiezienie- uśmiechnęłam się i wyszłam z samochodu.
- do zobaczenia na zajęciach -€“ powiedział i odjechał z piskiem opon. Weszłam powoli do mieszkania i pierwsze udałam się do barku, wyjęłam butelkę Burbona. Usiadłam przy komputerze i napisałam do paru dziewczyn odnośnie imprezy. Chciałam ją zorganizować w weekend, zapoznać się z grupą. Wynająć jakiś lokal, ustaliłyśmy wszystko, ja się miałam zająć tylko ulotkami. Uwinęłam się z pracą dosyć szybko. Nagle dostałam sms, był od Harry’ego. Gdy go przeczytałam zaczęłam się śmiać „Caroline to koniec, nie pasowaliśmy do siebie ! żegnaj Harry”. Był prze zabawny dobrze, że pojutrze ta impreza to się lekko od stresuje. Postanowiłam iść pod bardzo długi prysznic.
****Następnego dnia****
Obudziłam się dość wcześnie, wykonałam poranną toaletę i wypiłam torebkę z krwią. Ubrałam się dość ładnie, wzięłam ulotki i wyszłam z mieszkania. W drodze na uczelnię w głowie siedział mi Klaus. Te słowa, że został bo ja tu jestem, weszłam dumnym krokiem i podeszłam od razu przywiesiłam informacje o jutrzejszej imprezie. Gadałam z jakąś dziewczyną ale myślałam zupełnie o czymś innym. Weszliśmy do Sali gdzie zajęcia prowadzić miał Klaus. Wszystkie dziewczyny śliniły się do niego i wszystkie się pięknie witały. Szłam sobie do swojego miejsca gdy usłyszałam ten piękny akcent.
- witaj Caroline-€“ obróciłam się, Klaus się uśmiechał, a dziewczyny piorunowały mnie wzrokiem.
- cześć Kalus…yy…to znaczy panie profesorze- odwzajemniłam uśmiech. Usiadłam w ławce przysłuchiwałam się jak się dziewczyny starają.
- Panie profesorze, pan też jest zaproszony na naszą imprezę powitalną- €“ szczerzyła się do niego ta suka Nicole i wręczyła mu ulotkę.
- oczywiście że będę, a teraz przejdźmy do wykładu- Wstał i zaczął opowiadać, oglądałam jego ruchy, jego twarz. Oczy. Coś mnie dziwnego do niego ciągnęło, czemu ja tego nie odpycham. Po skończonym wykładzie postanowiłam sobie odpocząć. Wyszłam szybko z uczelni i pojechałam do salonu samochodowego, wybrałam sobie śliczne białe Audi a8, zakochałam się w nim, wzięłam je sobie za darmo. W końcu od czasu do czasu trzeba wykorzystać swoje zdolności, z uśmiechem wsiadłam do mojej nowej zdobyczy i pojechałam do galerii handlowej. Spędziłam tam dużo czasu, kupiłam sobie śliczną koronkową czarną sukienkę do tego czarne szpilki i jasną kurteczkę. Z uśmiechem na twarzy jechałam do domu, po dość szybkiej jeździe znalazłam się przed moim domem. Wysiadłam i wzięłam zakupy, nagle zobaczyłam znajomą twarz:
- Klaus? Co ty tu robisz ?-€“ zapytałam zdziwiona.
-zostawiłaś to dziś w klasie -€“ pomachał mi zeszytem, widząc że mam ręce pełne zakupów zaczął się śmiać.-€“ widzę, że zakupy się udały - uśmiechał się dalej.
- wejdź -€“ weszliśmy do domu, położyłam zakupy w hollu. Weszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie, na stole została wczorajsza butelka Burbona.
- ostro imprezujesz -zaczął się śmieć a ja poszłam do kuchni po dwie szklanki i rozlałam Burbona.
- nie prawda- wręczyłam mu szklankę.
- to co pogadamy dziś spokojnie? - uśmiechnął się lekko.
- możemy, więc wczoraj powiedziałeś, że ze względu na mnie zostajesz -€“ spojrzałam mu w oczy, były takie piękne, niebieskie. Opamiętaj się -€“krzyknęłam do siebie. Klaus wziął łyk Burbona.
- tak czy to takie trudne -€“ zrobił się lekko poirytowany.
- wiesz Klaus, że z tego nic nie będzie -€“ nie chciałam na niego patrzeć, nagle usłyszałam trzaskające drzwi, podniosłam lekko oczy nie było już Klausa. Zrobiło mi się przykro postanowiłam, że ogarnę lekko dom. Gdy już wszystko lśniło, postanowiłam wyskoczyć do szpitala po krew. Bardzo szybko się z kradzieżą uwinęłam. Wieczorem wzięłam długą kąpiel, zrelaksowałam się po godzinnej kąpieli owinęłam się starannie ręcznikiem. Założyłam piżamkę wzięłam laptopa i włączyłam sobie jakiś romantyczny film, oczywiście musiałam się popłakać, położyłam się grzecznie spać. Rano obudziłam się wypoczęta, spojrzałam na zegarek była 11:30, a o 15:30 już musiałam tam być. Wzięłam szybki prysznic, założyłam sukienkę, wyprostowałam włosy, pomalowałam się. O piętnastej byłam gotowa wzięłam torebkę i pojechałam do klubu. Czułam się fajnie, nowi znajomi, w klubie trwały ostanie poprawki, zespół już kończył wszystkie próby. Usiadłam sobie przy barze i zamówiłam drinka, poznałam się już z wszystkimi dziewczynami. Po jakiś dwóch godzinach impreza nabierała tempa, wszyscy się świetnie bawili.
- witaj Caroline -zobaczyłam go był bardzo elegancki uśmiechał się
- witaj Klaus - uśmiechnęłam się/
- widzę, że drink Ci się kończy pozwolisz, że Ci postawię - odszedł na chwilę i już wracał z dwoma drinkami.
- dzięki, - wzięłam drinka i próbowałam być miła.
- zatańczymy-€“ uniósł lekko brwi i w tym momencie zaczęła lecieć ballada.
- w sumie, możemy -€“ uśmiechnęłam się sztucznie. Przeszliśmy w stronę parkietu. Klaus położył rękę na mojej tali, przez moje ciało przeszedł prąd, drugą ręką splótł moje palce. Nie panowałam nad sobą, byłam dość blisko za blisko.
************************************************************************
I JEST KOLEJNE :) DZIĘKUJE A MIŁE SŁOWA :*